,,Niewyobrażalny hit!'', nagrody za ,,Najlepszy film'', ,,Najlepsze aktorstwo'', ,,Najlepszą muzykę'' i ,,Najlepszą reżyserię''. Zwiastun jakoś mnie nie porwał, ale sami rozumiecie, po takiej reklamie, korciło mnie, żeby przekonać się na własnej skórze, czy ten film na prawdę jest taki niezwykły. Wczoraj z kina wyszłam z mieszanymi uczuciami...
|
Żródło |
Ten film dał mi cios w twarz. Na prawdę. A może tak brutalne było tylko zakończenie. Cały film był lekki, taneczny, skoczny. Owszem, pojawiały się problemy- wybory między karierą a miłością, pogoń za mglistym marzeniem czy rzucenie to wszystko w pioruny. Ale nie spodziewałam się takiego zakończenia,
Prosta historia. Ona jest początkującą aktorką i jednocześnie sprzedawczynią w miejscowym sklepie, on gra w knajpce, po utracie wszystkich swoich marzeń i nadziei na lepszą przyszłość. Mia bezskutecznie próbuje się wybić, biorąc udział w różnych castingach. Z kolei Sebastian nadal pała miłością do starego, dobrego jazzu, którego nikt już nie chce słuchać. Oboje spotykają się w knajpie, potem na koncercie i wkrótce orientują się, że mają ze sobą wiele wspólnego. Razem próbują stawić czoła światu, który ich nie dostrzega, odrzuca i tłamsi. Mimo trudów chcą znaleźć rozwiązanie by móc oddać się temu, co na prawdę kochają w życiu.,,La la Land'' powstał w reżyserii Damiena Chazelle, a w rolach głównych zagrali Emma Stone i Ryan Gosling.
Nie wiem czego właściwie się spodziewałam, Chciałam zobaczyć, co w tym filmie jest takiego porywającego, że (wg. Filmweba) dostał 37 nagród i 38 nominacji! Do tego walczył o nagrody za scenografię z ,,Przełęczą Ocalonych'', która moim zdaniem była prawdziwym hitem. Bez porównania.
Tu twórcy zaserwowali nam prostą komedię... nawet nie komedię- po prostu musical romantyczny. Ten film miał dać nam przekaz o marzeniach, o miłości i wielkich planach, o brutalnym ale i zaskakującym życiu nie przez słowa- lecz przez taniec, zmieniającą się scenerię i wzruszające piosenki. A, i jakbym mogła zapomnieć o jazzie. Do mnie ten przekaz nie trafił, zabrakło ,,tego czegoś'', tej prawdziwej pasji, prawdziwej miłości. Nie wiem, może oczekuję zbyt wiele, ale myślę, że twórcy mogli lepiej poprowadzić wątek miłosny Mii i Sebastiana- nie chodzi mi o postawienie przed ekranem seksbomby i wydumanego gościa, ale aż błagałam o więcej akcji, więcej tej miłości, więcej pasji. Czasem te rymowane teksty o wielkich marzeniach i osiągach działały mi na nerwy, a zabrakło jakiś prostych słów, które trafiłyby do serca. Prostych, trafnych dialogów.
Muzyka nie była dla mnie spektakularna, nie była też zła. Ta sama piosenka przewijała się tyle razy, że zdążyła mi się znudzić- nie no, przesadzam, jeszcze odtworzę ją sobie w domu. Muszę znaleźć tylko w necie soundtrack ,,La la Land".
No, ale z zakończeniem to już przesadzili. (UWAGA! Spoiler!) Byłam stuprocentowo pewna- ba! Dałabym sobie rękę uciąć!- że Mia i Seba będą razem. Zamiast wesołego happy ending rozstanie na wieki- on sławny, samotny, założył własną knajpę, w której gra ukochany jazz, ona jeszcze bardziej sławna, mężatka z dzieckiem i podróżująca po świecie. Więc takie miało być przesłanie? Że często droga sławy i spełnienia mija się z drogą miłości i trzeba się z tym pogodzić? Że droga do szczęścia ma kilka ścieżek a najważniejsza jest ta oblepiona drogowskazami ,,Kariera", ,,Sława", ,,Pieniądze"?. Po tylu tkliwych, wydumanych i rymowanych tekstach po prostu się tego nie spodziewałam. Moje rozczarowanie sięgnęło zenitu. A gdzie w tym miejsce na true love?
Podsumowując, dla mnie film był dość słaby, było kilka mocniejszych momentów, ale na tym koniec. Może musical to nie mój typ filmu, ale widziałam lepsze romanse na ekranie. Co do roli Ryana Goslinga, który zresztą świetnie zagrał pierwsze skrzypce w ,,Pamiętniku'', nie mam większych zastrzeżeń. Aktorstwo tutaj najmniej zawiniło...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz