czwartek, 9 marca 2017

,,Whiplash'' + moje rozważania

Uwaga! Recenzja zawiera spoilery!

Przed feriami, w szkole pani od muzyki zdążyła uraczyć mnie i moją klasę filmem o dość-przyznam- ciekawym tytule. Jednak fakt, że w filmie mogliśmy zobaczyć jak wygląda kapela jazzowa i jaka króluje tam muzyka, zdawał się mieć mniejsze znaczenie. Tak jak zresztą nasza nauczycielka powiedziała, ,,ten film ma pokazywać nam różne postawy ludzi i to do czego oni są zdolni''. Zapraszam do recenzji ,,Whiplash''. ;)


Film powstał w reżyserii Damiena Chazelle, w główne role wcielili się Miles Teller i J.K. Simmons. Premiera w Polsce w 2015 roku.
Przebojowa gra na perkusji Andrew      
Źródło

J.K.Simmons jako Terence Fletcher
Żródło

Historia zaintrygowała mnie od samego początku- bynajmniej nie dlatego, że jestem fanką jazzu ^^. Zdarza mi się jednak, że już kiedy oglądam wstęp, wiem, że ,,to jest to'', że to jest film dla mnie. To nie będzie zwyczajnie spędzony czas spędzony przy ekranie telewizora.




Andrew jest młodym, utalentowanym chłopakiem, który chodzi na zajęcia jazzu w szkole muzycznej. Wie, że lubi to co robi, ale, jak to w życiu bywa, czasem brakuje mu motywacji. Dodatkowo w jego grupie jest wielu przeciętnie utalentowanych muzyków i nikt nie zdaje się go zauważać. Wszystko zmienia się, gdy w życiu Andrew z buciorami wparowuje tamtejszy dyrektor- człowiek budzący powszechny respekt i... stosujący niekonwencjonalne metody nauczania. Życie chłopaka zmienia się o 180 stopni, gdy z milczącego nowicjusza staje się ambitnym, pewnym siebie perkusistą...

Za pierwszym razem, gdy oglądałam ten film, niesamowicie mnie wciągnął. Co prawda, nie ma tam wartej akcji,(chociaż zdarzają się szybsze momenty) ale jest coś znacznie lepszego- niesamowity realizm, strach przed odrzuceniem, wygórowane ambicje, poczucie winy i niewypowiedzianego szczęścia. Whiplash jest do samego końca, zupełnie nieprzewidywalną emocjonalną kolejką górską. Jest psychologia w czystej postaci, jest krew, pot i łzy. Bardzo polubiłam Andrew za jego coraz większą wiarę w samego siebie i swoje możliwości, a także za niezgodę na (UWAGA! Spoiler) niesprawiedliwość. To właśnie pod tym względem film jest bardzo ciekawy i, cóż, kontrowersyjny.
Kiedy pokazałam rodzicom w domu ten film, po zakończeniu długo nie mogliśmy się pozbierać. Wywiązała się długa dyskusja o Andrew i jego psychopatycznym nauczycielu. Czy postępowanie Fletchera było dobre? Czy można gardzić i upokarzać innych ludzi pod przykrywką dawania motywacji do działania, wykorzystując władzę, wyższą pozycję? A jeśli tak, to kto nam daje takie upoważnienie? Kto daje nam jakiekolwiek prawo do tego, by ubliżać innym, oceniać, gnębić? To my sami, ludzie, tworzymy sobie na ziemi piekło.

Nauczycielom często wydaje się, że skoro są na wyższej pozycji, skoro uczą i oceniają, to pozjadali wszystkie rozumy. Myślą, że znają nas (tzn. uczniów) na wylot, nasze słabości, bardzo łatwo jest im skreślać innych, nawet jeśli tak na prawdę wcale nie powinni się wypowiadać. Skutecznie wykorzystują swoją pozycję i ,,doświadczenie życiowe'' byśmy zmienili zdanie o sobie pod ich dyktando. Skoro jestem zła z matematyki, muszę być też beznadziejna ze wszystkich przedmiotów. A jeśli jestem beznadziejna z przedmiotów, po co się uczyć? Może ja cała jestem głupia i beznadziejna?
UWAŻAJ, to pułapka! To stek bzdur, który chce wpoić ci społeczeństwo- twój nauczyciel, kolega, a może nawet twój rodzic. Pamiętaj ile jesteś wart i nie pozwól sobie tego odebrać. Nie pozwól by zabito w tobie to co najpiękniejsze, tylko dlatego, że ktoś to skrytykował.

Kolejną kontrowersyjną kwestią jest też zachowanie Andrew i innych jego ambitnych kolegów. Czy pogoń za spełnieniem, pasją i ambicją musi równać się ślepemu poświęcaniu się wszystkiemu? Żaden chłopak ze szkoły Fletchera nie doniósł na niego i jego praktyki, nikt nie wypisał się z tej szkoły, chociaż widać, że było im  z tym źle. Rozumiem, że chcieli, tak samo Andrew, być w życiu kimś, że po tak dobrej szkole jazzowej mieliby spore szanse na rozwijanie swojej pasji, zarabianie na niej, a nawet na zdobycie sławy. Ale czy czasami nie warto powiedzieć STOP? Stawianie sobie chorych ambicji i nieosiągalnych celów na dłuższą metę może nas wykończyć. Nigdy nie będziemy usatysfakcjonowani, nigdy nie będziemy dowartościowani, ciągle będzie nam mało.

Podsumowując, i kończąc moje filozoficzne rozważania, film jest zdecydowanie wart obejrzenia. Miles Teller, który z tego co wiem grał też w mojej ulubionej ,,Niezgodnej'', wykazał się niesamowitym talentem aktorskim. To samo mogę powiedzieć o J.K. Simmons'ie, który sprawił, że prawie od razu skutecznie znienawidziłam jego bohatera. Obaj grali bardzo autentycznie i bardzo szybko wciągnęli mnie, wraz z muzyką i ciekawą fabułą w swój jazzowy świat.
Zakończenie jest tak niedopowiedziane, że od razu nasuwa się kilka wersji dalszej historii. Ja opracowałam tą najbardziej optymistyczną :). Z tego filmu wyniosłam silne przesłanie o tym, że nie ważne co ludzie mówią, musimy zawsze wierzyć siebie i swoją wartość. Kiedyś dla każdego z nas przyjdzie próba na scenie, a wtedy musimy dać z siebie wszystko i nie pozwolić by ktokolwiek nas zdeptał.

Jeżeli ktoś ma inne spostrzeżenia czy pytania dotyczące ,,Whiplasha'' oczywiście zachęcam do pisania o tym w komentarzach. Chętnie poznam wasze zdania :).



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz